Anastasiia Oleksienko, Wprost Ukraina: Oleno, kiedy przyjechaliście do Warszawy? Jak zaczęła się wasza historia w Polsce?
Olena Herbut, wolontariuszka w Warszawie: Walizka awaryjna w naszym domu była spakowana już na długo przed rozpoczęciem pełnoskalowej inwazji, jeszcze w grudniu. Mój mąż pracuje w międzynarodowej firmie IT, i wtedy zaczął dostawać maile o możliwej eskalacji sytuacji na wschodzie Ukrainy. Cztery dni przed wojną zostaliśmy zaproszeni przez jego pracodawcę do Warszawy na jeden dzień, a ja postanowiłam pojechać z nim i z dzieckiem. W ten sposób moja historia w Polsce rozpoczęła się cztery dni przed wojną – przyjechaliśmy na jeden dzień i nie wróciliśmy.
Mieliśmy zostać na jeden dzień w Polsce, ale nasza szczepionka przeciw COVID-19 nie była uznawana w UE, więc kazano nam przejść obowiązkową kwarantannę w domu. Tak właśnie wojna na pełną skalę zastała nas w Warszawie.
Czy wcześniej byłaś w Polsce?
Do tego czasu byłam w Polsce tylko raz, w Krakowie, w 2016 roku. Wtedy nie zdążyłam odwiedzić Zakopanego, ale bardzo chciałam to zrobić. Dlatego w Krakowie rzuciłam monetą i pomyślałam życzenie, że wrócę do Polski do 2022 roku. W ten sposób marzenie się spełniło, chociaż nie tak, jak się spodziewałem.
Z jakiego miasta w Ukrainie przyjechałaś i czym zajmowałaś się w swoim rodzinnym mieście?
Jestem z Dniepru w Ukrainie, właśnie tam mieszkałam z rodziną, tam jest mój dom. Przed narodzinami dziecka pracowałam jako menedżer w firmie farmaceutycznej, a potem byłam na urlopie macierzyńskim.
Czy zaczęłaś działalność wolontariacką po 24 lutego 2022 roku?
Nie, moja działalność wolontariacka w Polsce nie była całkiem przypadkowa, ponieważ udzielałam się w wolontariacie także w Ukrainie. Pomagałam fundacjom i nawet organizowałam wydarzenia, w tym klub kobiecy, gdzie zbieraliśmy pieniądze dla sierot. Kupowaliśmy leki, materiały edukacyjne i inne potrzebne rzeczy.
Jestem bardzo empatyczną osobą, a ta skłonność do działalności wolontariackiej pojawiła się u mnie już na studiach. Byłam przewodniczącą samorządu studenckiego i odpowiadałam za dział informacyjny. Zapraszaliśmy studentów na wydarzenia w mieście, i w 2014 roku, gdy w Ukrainie zaczęła się wojna, zaczęliśmy organizować wydarzenia na rzecz wsparcia wojskowych na froncie.
Wtedy odwiedzaliśmy szpital im. I. Miecznikowa, który nadal jest najbardziej popularnym szpitalem w Dnieprze. Zaczęliśmy pomagać wojskowym, przechodziliśmy kursy. Od tego momentu staliśmy się „słuchającymi uszami” dla wojskowych, spędzaliśmy z nimi czas, pomagaliśmy i rozmawialiśmy. I to właśnie te chwile, prawdopodobnie, wpłynęły na to, czym zajmuję się teraz w Polsce.
Jak wyglądały pierwsze miesiące pełnoskalowej inwazji w Warszawie?
W pierwszych miesiącach, gdy czułam się bezpiecznie, wiedziałam, co robić. Skoncentrowałam się bardziej na myśleniu niż na emocjach, ponieważ nasi krewni, w tym matka i ojciec mojego męża oraz wielu innych krewnych, służyli w szeregach ukraińskiej armii. Pojawiły się pytania dotyczące amunicji i szybkiego dostępu do jedzenia, które nie było łatwo dostępne, więc musieliśmy znaleźć rozwiązania. W ten sposób rozpoczęłam swoją działalność wolontariacką.
Na początku kupowaliśmy amunicję przede wszystkim dla krewnych i znajomych, i wysyłaliśmy im ją. Z czasem zrozumiałam, jakiej amunicji konkretnie potrzebujemy, gdzie najlepiej ją zdobyć i poznałam wszystkie sklepy wojskowe w Warszawie. Następnie przekazywałam informacje o dostępie do wyposażenia dla innych. Na początku działaliśmy na własny koszt, a potem uruchomiliśmy zbiórkę pieniędzy i zaczęliśmy pomagać żołnierzom.
Skąd pomysł na produkcję świec okopowych?
Wśród potrzeb związanych z amunicją, lekarstwami i jedzeniem zaczęły napływać również prośby dotyczące świec. Na początku nie miałam pojęcia, jak je produkować ani od czego zacząć. Wtedy skonsultowałam się z mistrzynią świec, która wcześniej prowadziła warsztaty z ich produkcji. Jednak okazało się, że była to pomyłka, ponieważ opowiadała o świecach przeznaczonych do użytku domowego, a świeca okopowa to trochę inna rzecz. Zrozumieliśmy to w miarę upływu czasu, gdy zaczęliśmy otrzymywać opinie od chłopców. Dzięki tym opinii zaczęliśmy rozwijać lepsze świece okopowe.
Jakie dokładnie funkcje pełni świeca okopowa? Jak się ją produkuje?
Główną funkcją świecy okopowej jest dostarczanie ciepła, a nie światła. Świeca powinna palić się na całym obwodzie puszki. Ze względu na obecność tektury generuje ona więcej ciepła. Może być używana do gotowania i ogrzewania ze względu na równomierne spalanie na całej powierzchni. Ważne jest również, aby wziąć pod uwagę jakość użytej parafiny i wosku, ponieważ wpływa to na temperaturę spalania i emisję substancji. Należy pamiętać, że żołnierze używają tych świec nie tylko w okopach, ale także w ziemiankach. Świeca okopowa w zamkniętej ziemiance może powodować różne problemy związane z jedzeniem i tleniem się, dlatego ważne jest, aby materiały były wysokiej jakości.
Którym oddziałom pomagacie?
Obecnie współpracujemy tylko z tymi oddziałami, które znamy osobiście. Mam wielu znajomych, którzy teraz bronią naszego kraju. Znam te osoby osobiście i mogę być pewna, że nasze świeczki, leki i amunicja będą właściwie wykorzystane.
Kto zajmuje się całą organizacją pomocy?
W naszym zespole mamy już dość dużo uczestników. Osobiście jestem odpowiedzialna za produkcję i media społecznościowe, pomagają mi w tym także Tetiana Shevchuk i Iryna Kluchko. Petro Lemiszka udostępnił pomieszczenie na warsztaty. Logistyką zajmuje się Anzhelika Paczosik, która przewozi świece i inne rzeczy z Warszawy do Ukrainy. W samej Ukrainie ojciec Anzheliki tworzy zamówienia dla każdej brygady, a wraz z innymi mężczyznami dostarczają te zamówienia na całej linii frontu i przekazują obrońcom.
Kto przychodzi do was, żeby produkować świece? Jakie jest znaczenie tego projektu?
Wśród naszych wolontariuszy nie jest zbyt wielu Polaków; są reprezentanci z Białorusi, ale głównie są to Ukraińcy. Kiedy rozpoczęliśmy ten projekt, myśleliśmy, że to po prostu projekt związany z produkcją świec. Ale teraz rozumiemy, że jest to również forma wsparcia psychologicznego dla naszych rodaków w Polsce.
Uczestnicy przychodzą do nas, dzielą się swoimi historiami i przeżyciami, a my ich rozumiemy. Stworzyliśmy społeczność Ukraińców, w której piszemy listy do obrońców. Z okazji Dnia Niepodległości Ukrainy recytujemy wiersze, psychologowie malują dzieciom buzie. W ten sposób ta historia nie ogranicza się tylko do produkcji świec, ale także jest źródłem wsparcia.
Jak zbieracie fundusze na pokrycie wszystkich potrzeb wojskowych?
Niestety, nie mamy żadnych sponsorów, którzy mogliby natychmiast pokryć wszystkie koszty. Każdą zbiórkę pomagają zorganizować wolontariusze, którzy są na naszym czacie na Telegramie i nasi obserwatorzy w mediach społecznościowych. To właśnie te osoby pomagają nam zbierać potrzebne fundusze. Na przykład tylko tego lata udało nam się zebrać pieniądze na kilka dronów, naprawić kilka samochodów i dostarczyć niezbędny sprzęt medyczny.
Wolontariusze dostarczają nam metalowe puszki i karton całkowicie za darmo. Wosk otrzymujemy od księży, a parafinę spożywczą zakupujemy dzięki darowiznom od chętnych. Regularnie publikujemy raporty o naszej działalności na naszych profilach w mediach społecznościowych.
Jak można dołączyć do waszej pracowni i pomagać w produkcji świec?
Stworzyliśmy grupę wolontariuszy na Telegramie, w której jest już 600 uczestników. Aktywnie prowadzimy media społecznościowe i rozwijamy nasze strony dzięki reklamie. W ciągu lata zawiesiliśmy produkcję świec, ale od września rozpoczęliśmy pracę ponownie. Część świec została już wysłana, ale ze względu na pogoda jest jeszcze dobra, więc nie ma jeszcze zapotrzebowania na świeczki. Dlatego produkujemy je na zapas, aby przygotować się na zimę.
Jeśli chodzi o prowadzenie rejestrów na Telegramie lub Instagramie, zazwyczaj produkujemy świeczki w weekendy od 11:00 do 16:00. W ubiegłym roku mieliśmy dwie zmiany każdego dnia, ale teraz jest mniej zapytań, więc obecnie oferujemy tylko jedną zmianę w sobotę od 11:00 do 13:00. Ogólnie rzecz biorąc, wystarczy śledzić aktualności na naszym kanale na Telegramie.
Jak zorganizowaliście swoje życie w Warszawie przez ten czas? Czym się zajmujesz poza wolontariatem?
Obecnie posiadamy polskie dokumenty i niedawno otrzymaliśmy karty pobytu. Niedawno znalazłam pracę w ukraińskiej firmie w Warszawie. Przez cały ten czas, począwszy od przeprowadzki, uczyłam się i zdobywałem nowe umiejętności w kilku nowych zawodach, aby móc pracować online, jeśli będzie to konieczne. Te umiejętności pomogły mi teraz znaleźć pracę w biurze. Prywatna firma ds. legalizacji pomogła nam w uzyskaniu dokumentów potrzebnych do wydania karty pobytu. Już ją otrzymaliśmy.
Czy uczyłaś się także języka polskiego w ciągu tego roku?
Języka polskiego ciągle się uczę i uważam to za bardzo ważne, szczególnie będąc na terenie Polski. W sklepach i w przedszkolu mówię wyłącznie po polsku. Uważam, że każdy ma mówić w Polsce po polsku, w Ukrainie po ukraińsku.
Kiedy żołnierze dzwonią do mnie, nie rozmawiamy tylko o ich prośbach; czasami po prostu rozmawiamy na różne tematy. I jest to bardzo ważne, ponieważ żołnierze często przyjeżdżają na urlop i słyszą język rosyjski. Wciąż wielu ludzi w Ukrainie używa języka agresora, a wojskowi tego nie rozumieją. Po 24 lutego w naszej rodzinie w ogóle nie używamy rosyjskiego języka. Nasza córka nie zna rosyjskiego, wszystkie książki, materiały i filmy, które ogląda, są wyłącznie w języku ukraińskim.
Jak wasza córka dostosowała się do życia w nowym kraju?
Oczywiście, zapisaliśmy naszą córkę do przedszkola. W naszym przedszkolu są także grupy ukraińskie. Jednak wybraliśmy polską grupę, aby mogła szybciej się zaaklimatyzować i uczyć się języka polskiego. Aby utrzymywać kontakt z ukraińskimi dziećmi, zapisałam ją również na dodatkowe zajęcia rozwijające dla Ukraińców. Ponieważ obecnie wszystkie przedszkola w Dnieprze pracują online, dołączamy zdalnie do zajęć w ukraińskim przedszkolu. Nauczycielka z Ukrainy przesyła nam zadania po ukraińsku. W ten sposób staramy się wesprzeć nasze przedszkole, edukację i nauczycieli.
Czy według ciebie życie w Polsce jest teraz drogie?
Ponieważ przyjechaliśmy do Warszawy przed 24 lutego, nie mamy żadnych ulg i pokrywamy wszystkie wydatki z własnej kieszeni. Moje dziecko chodzi do prywatnego przedszkola. Zdecydowaliśmy się nie zajmować miejsca dziecka, które przyjechało tutaj z matką po 24 lutego, więc zrezygnowaliśmy z przedszkola państwowego. Płatność za miejsce w prywatnym przedszkolu jest dość wysoka – płacimy 3000 złotych miesięcznie, co obejmuje wyżywienie. Jeśli dodamy do tego dodatkowe zajęcia dla dziecka, takie jak balet czy judo, to kosztuje to dodatkowo 200-300 złotych.
Jeśli chodzi o mieszkanie, to także jest to kosztowne. Mamy trzypokojowe mieszkanie, co wiąże się z dodatkowymi wydatkami w wysokości 5000 złotych. Wszystko jest bardzo drogie, szczerze mówiąc. Nie mogę powiedzieć, że jest tanio. Obecnie ceny są nadzwyczaj wysokie. W Ukrainie mieliśmy swój dom, własne mieszkanie, miejsce w przedszkolu państwowym, które nie ustępowało warunkami prywatnemu przedszkolu w Polsce. Uważam, że ceny w Polsce i w Ukrainie są mniej więcej takie same, ale koszty życia w Warszawie są dla nas wyższe.
Czy czuliście, że możecie liczyć na wsparcie Polaków po przyjeździe?
Kiedy przyjechaliśmy do Warszawy, moja córka zachorowała i trafiliśmy z nią do szpitala. Wtedy poczułam ogromne wsparcie ze strony Polaków. Pomimo braku możliwości bezpłatnej opieki medycznej i trudności z kontaktowaniem się z firmą ubezpieczeniową, lekarz przyjął nas bezpłatnie. W szpitalu zapewnili nam wszystkie niezbędne rzeczy dla dziecka, a my przyjechaliśmy do Polski tylko na jeden dzień, więc nie mieliśmy ze sobą niczego.
Nigdy nie odczuwałam negatywnego stosunku do siebie w Polsce. Uważam, że kiedy sam okazujesz szacunek innym ludziom i przestrzegasz zasad panujących w kraju, w którym się znajdujesz, to również ciebie traktują z szacunkiem. W naszej rodzinie mamy bardzo bliskie relacje z Polakami, ponieważ moja rodzina ma polskie korzenie.
Nasz dziadek urodził się na terenie Polski, a w 1945 roku razem z rodziną został deportowany wgłąb Ukrainy, do Doniecka, gdzie pracowali w kopalniach. Postanowiliśmy przeprowadzić badania, aby dowiedzieć się więcej o jego narodowości, i okazało się, że jego matka była Polką o żydowskich korzeniach, a ojciec – Polakiem. Dlatego nasz dziadek jest również Polakiem, a kiedy go wywieźli z rodzicami z Polski, był jeszcze bardzo mały. Dlatego Polacy i Polska stały się dla nas bliżsi, niż sądziliśmy.
Mimo że udało wam się zbudować nowe życie w Warszawie, czy planujecie wrócić do Ukrainy?
Tak, bardzo chciałabym wrócić, ponieważ dom to miejsce, gdzie jest twoja rodzina, a cała moja rodzina jest w Ukrainie. Chciałabym, aby moja córka spędzała więcej czasu z babcią, dziadkiem, prababcią i pradziadkiem. (Olena ma łzy w oczach – red.).
Za granicą każdy może być wolontariuszem, tutaj możemy spokojnie żyć, bez obaw i ograniczeń. Tutaj jest wiele możliwości, dlatego uważam, że pomoc Ukrainie jest teraz szczególnie ważna za granicą.
Galeria:
Pomoc wojskowym