Już z ulicy widać niebiesko-żółty napis z nazwą Krym, a nad nim wiszą trzy flagi: krymskotatarska, ukraińska i polska. Ambasada Rosji znajduje się tuż po drugiej stronie ulicy. Właściciele restauracji, Elmira i Ernest, wybrali tę lokalizację nie bez powodu. Przede wszystkim jest to protest przeciwko okupacji ich ojczyzny, ale to nie wszystko.
– Pomyśleliśmy, że możemy ich tutaj bardzo dobrze trollować, zbudować kawałek wolnego Krymu i po prostu być przed nimi cały czas – mówi Ernest.
Ernest był dziennikarzem i działaczem politycznym, natomiast Elmira jest artystką, studiowała na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, uczyła się techniki artystycznego malowania na tkaninie (batik), a przed aneksją wykładała na Uniwersytecie w Symferopolu na Wydziale Sztuki Dekoracyjnej i Użytkowej.
Po aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku Ernest brał udział w proukraińskich wiecach, organizując pokojowy protest, w którym każdy, kto nie poparł referendum, musiał zrobić pierogi i zostać w domu. Po referendum na słupach pojawiły się plakaty z jego zdjęciem, mówiące o tym, że jest poszukiwany, a jego znajomi nalegali, by Ernest wraz z rodziną opuścił półwysep, po czym nigdy nie wrócił do domu.
„Do Warszawy przez Krym”
Klienci ich restauracji przyjeżdżają do Warszawy i podczas wizyty odwiedzają ukraiński Krym. – Przyjechaliśmy na mecz, bo jesteśmy z Bydgoszczy, do Warszawy przez Krym, że tak powiem – żartują goście. Rzeczywiście, restauracja jest bardzo podobna do tej z półwyspu: Na półkach stoją ceramiczne naczynia wykonane przez brata Elmiry, obrazy jej 85-letniego ojca, turki do kawy, wszędzie słychać krymsko-tatarską muzykę.
Także menu przypomina tu restauracje na wybrzeżu Morza Czarnego. W karcie znaleźć można czebureki, jantyki, dolmę i kawę na piasku. W kuchni i w restauracji pracują krymscy Tatarzy. – Z moją kobietą i z obsługą mogę rozmawiać po krymskotatarsku. Cały czas słyszę krymskotatarski, ukraiński i polski. Wszystko przypomina mi dom – mówi o swoich odczuciach Ernest.
Ernest i Elmira gotują wszystkie dania w kuchni razem z personelem. – Pewnie każda krymskotatarska kobieta tutaj wie, jak się robi czebureki, bo dla nas to jest to samo, co dla Ukrainki zrobić pierogi – mówi Elmira gotując czeburek dla gościa.
Zobaczcie wideoreportaż Wprost Ukraina, by dowiedzieć się, jaka atmosfera panuje w restauracji, dlaczego Tatarzy krymscy zawsze piją kawę i co rodzina planuje robić po wyzwoleniu Krymu.