W miniony weekend rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu odbył serię rozmów z przedstawicielami państw NATO, w czasie których ostrzegał, że rzekomo Ukraina zamierza przeprowadzić prowokację z użyciem „brudnej bomby”. Wypowiedź Siergieja Szojgu była bezkrytycznie rozpowszechniana przez rosyjską propagandę. Agencja informacyjna Ria-Nowosti nagłaśniała dezinformacyjne treści, podając, że „reżim kijowski" przygotowuje prowokację na terytorium swojego kraju.
Kolejny fake news. Rosja oskarża Ukrainę o zamiar użycia „brudnej bomby”
Do oskarżeń szybko odniosła się strona ukraińska. „Co słyszeliśmy wcześniej od Rosji? Oskarżenia o nazizm, o prace nad bronią jądrową, o szkolenie gołębi bojowych. To wszystko absolutna bzdura. Co słyszymy teraz? »Brudna bomba«, »wysadzenie tamy«. To też są kłamstwa. Nie ma żadnej »brudnej bomby«. Są tylko brudne próby usprawiedliwiania ludobójstwa (dokonywanego przez Rosję – red.) nową fałszywką” – napisał doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak, odrzucając zarzuty rosyjskiego ministra obrony.
Do sprawy odniósł się również m.in. Instytut Studiów nad Wojną. W ocenie ekspertów celem Siergieja Szojgu, który wypowiedział kłamliwe tezy, była próba doprowadzenia do spowolnienia lub zawieszenia zachodniej pomocy wojskowej dla Ukrainy. Głos zabrał także Ned Price. Rzecznik Departamentu Stanu USA podczas konferencji prasowej powiedział, że Stany Zjednoczone są zaniepokojone, a oskarżenia Rosji (o rzekomym planie wykorzystania przez Ukrainę „brudnej bomby" – red.) mogą zostać użyte przez nią samą jako pretekst do dalszej eskalacji. – Jednak w tej chwili nie widzimy żadnego powodu, by zmieniać postawę naszych sił jądrowych, ani nie mamy wskazań, by Rosja przygotowywała się do użycia broni jądrowej – stwierdził.
Sekretarz generalny NATO jednoznacznie odrzucił twierdzenia rosyjskiego ministra obrony Siergieja Szojgu. Jens Stoltenberg przekazał, że rozmawiał o tej sprawie z sekretarzem obrony USA Lloydem Austinem i jego brytyjskim odpowiednikiem Benem Wallacem. Politycy stoją na stanowisku, że Moskwa może używać teorii o „brudnej bombie”, żeby rzucić negatywne światło na Kijów. „Nieugięcie popieramy Ukrainę” – czytamy na Twitterze Jensa Stoltenberga.
Ukraina jest otwarta na misję MAEA
Mychajło Podolak za pośrednictwem mediów społecznościowych zwrócił się do Rosji z pytaniem, czy jest gotowa na inspekcję, którą na jej terytorium przeprowadziłaby Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej. Doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego zaznaczył jednocześnie, że Ukraina jest otwarta na wizytę inspektorów z MAEA.
W środę 25 października Dmytro Kułeba, minister spraw zagranicznych Ukrainy, poinformował, że już wkrótce do Ukrainy przyjadą eksperci MAEA, których analizy udowodnią, że „Ukraina nie ma ani brudnych bomb, ani planów ich opracowania”. „Dobra współpraca z MAEA i partnerami pozwala nam udaremnić rosyjską kampanię dezinformacyjną dotyczącą »brudnej bomby«” – czytamy.
Czym jest „brudna bomba”?
W rozmowie z „Wprost” gen. Stanisław Koziej wyjaśnił, czym jest „brudna bomba”. – „Brudna bomba” to nic innego jak połączenie zwykłego ładunku konwencjonalnego takiego jak pocisk artyleryjski, dron kamikaze, czy zwykły dynamit, z materiałem promieniotwórczym. Jego skuteczność, jeśli chodzi o siłę niszczycielską, jest taka, jak ładunku konwencjonalnego. Jeśli dynamit zostałby podłożony np. w punkcie komunikacyjnym, jak dworzec czy lotnisko, to skutek byłby w promieniu rażenia tego ładunku – powiedział były szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
– Cała siła „brudnej bomby” polega na skutkach użycia materiału promieniotwórczego i skażeniu terenu w obszarze wybuchu tego ładunku oraz ludzi, którzy mogli być w pobliżu lub dotykali rzeczy w rejonie wybuchu np. w akcji ratowniczej. Skutkiem dla ludzi dotkniętych skażeniem byłaby choroba popromienna – dodał ekspert.
Czytaj też:
Wołodymyr Zełenski ewakuowany do Polski? Kolejne rosyjskie kłamstwo