Jedną z pierwszych decyzji Unii Europejskiej po rosyjskiej agresji na Ukrainę było zablokowanie dwóch największych ogólnoświatowych nadawców, którzy rozsiewali propagandę Kremla, czyli agencji Sputnik i stacji RT, dawniej Russia Today. „Federacja Rosyjska prowadzi systematyczną, międzynarodową kampanię dezinformacji, manipulowania informacjami i wypaczania faktów” – argumentowały unijne władze. Jednak zasięg RT i Sputnika wykracza poza Unię Europejską, a Rosjanie i tak znaleźli sposoby, aby propagandę nadal rozsiewać w krajach UE.
Amerykańska agencja Associated Press zauważa, że niemal sześć miesięcy po wybuchu wojny gwałtownie wzrosła liczba stron internetowych, na których rozpowszechniana jest kremlowska propaganda. Niektóre propagandowe „obowiązki” przejęli też rosyjscy dyplomaci. Z kolei dokładną liczbę stron podaje firma NewsGuard, która bada i śledzi dezinformację w internecie. Jak czytamy, obecnie działa 250 witryn, na których Rosjanie aktywnie rozpowszechniają dezinformację na temat wojny w Ukrainie. W ostatnich miesiącach przybyło kilkadziesiąt nowych portali.
Wśród kłamliwych twierdzeń znajdują się zarzuty, że Ukraińcy sami przeprowadzają ataki, aby zyskać globalne poparcie, ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski fałszuje publiczne wystąpienia, a ukraińscy uchodźcy popełniają przestępstwa w Niemczech i Polsce. Niektóre strony rozpowszechniające takie fałszywe informacje podszywają się pod niezależne think-tanki lub serwisy informacyjne. Około połowa z nich jest w języku angielskim, mniejszą część stanowią witryny między innymi po francusku, niemiecku lub włosku.
Amerykanie ustalili, że część stron powstała na długo przed wojną, nie wyglądały na powiązane z rosyjskim rządem, ale nagle zaczęły powielać propagandę Kremla. Były to tak zwane „uśpione witryny”, które stworzono na potrzeby kampanii dezinformacyjnej. Przez dłuższy czas gromadziły publiczność, publikując różnego rodzaju neutralne treści, po czym w wyznaczonym czasie przeszły do rozsiewania dezinformacji. Większość dezinformacji pochodzi z Rosji, choć zdarzają się również fałszywe treści z wydźwiękiem proukraińskim.
RT i Sputnik znalazły wyjście. Nadal sieją propagandę
YouTube, TikTok i Meta, właściciel Facebooka i Instagrama, zobowiązały się do usunięcia RT i Sputnika ze swoich platform w Unii Europejskiej. Jednak badacze odkryli, że Rosjanie znaleźli bardzo proste wyjście. Materiały obu propagandowych nadawców zaczęły pojawiać się na innych kontach, zmieniano logo i markę. W przypadku niektórych materiałów wideo marka RT została po prostu usunięta z filmu, a treść ponownie publikowano na nowym kanale na YouTube, którego nie obejmował unijny zakaz.
Wszystko to może świadczyć o tym, że Rosja miała plan na wypadek, gdyby rządy krajów zachodnich lub firmy technologiczne próbowały ograniczyć RT i Sputnika. Badacze podkreślają, że Zachód musi zrobić znacznie więcej niż zablokować dwóch nadawców, aby powstrzymać kremlowską dezinformację. Rosjanie do rozsiewania propagandy wykorzystują również sieć blogerów, którzy przekazują zachodnim odbiorcom poglądy Kremla.
Miliardy dolarów na propagandę
Analitycy DebunkEU.org ustalili, że w 2021 roku z budżetu państwa rosyjskiego na media masowe przeznaczono ponad 1,5 mld dolarów. Z kolei w tym roku, tylko między styczniem a marcem, wydatki te wzrosły trzykrotnie w porównaniu do analogicznego okresu w ubiegłym roku. „Finansowanie Rossija Siegodnia, agencji informacyjnej należącej do rosyjskiego rządu, stale wzrasta od 2014 roku, kiedy Rosja zaanektowała Krym oraz rozpoczęła wojnę w Donbasie” – czytamy. Największe finansowanie mają otrzymywać skierowana do zagranicznych odbiorców stacja RT i krajowa VGTRK.